niedziela, 3 sierpnia 2008

wygrała masa

wygrała masa
nie ze względu na marną pogodę tylko z powodu lenia...
wahaliśmy sie a ja zadecydowałem. Okazja jeszcze się znajdzie.
Pogoda na masie dopisała - duchota była tak ogromna że przemoczyłem 2 koszulki zanim kolumna ruszyła.
Potem jak zwykle ciągneliśmy sie jak smród za wojskiem, ale na pocieszenie spotkaliśmy po drodze kilku wkurzonych kierowców i było trochę śmiechu.
Szukałem w necie jakiejś fotogaleryji ale chyba trochę za wcześnie. Znalazłem za to tego goscia, na blogu ma filmik i mikro galerię (i nazwałem blog podobnie - się okazało)
Jako że Katarynka wyjechała a ja sam to rzadko gotuję wczoraj obiad jadłem dopiero o 20 :) u Poli picca była.
Wracając pociemaku odprowadziłem Ryśkę do mostu świętokrzyskiego, lało jak z cebra. Byłem tak przemoczony że się zastanawiałem czy w ogóle zsiadać z roweru na siku... zsiadłem, co jak się okazało było lepszym wyjściem bo buty były już pełne deszczówki i by się przelało.
Dziś jedziemy wozem na działkę.
Właśnie skończyło sie pranie.
może trochę opalę bebech...byleby słońce było.
nara

Brak komentarzy: