Zaczęło sie niewinnie, od porannych głębokich przemyśleń, o zimie, o braku roweru, o otaczających pokusach podjadania i o wadze wskazującej 86 pkt.
To dobry jak na mnie wynik, pomyślałem, zważywszy, że zwykle oscylowałem w okolicach 94 pkt. Myślałem o Katarynce śpiącej jeszcze smacznie, o jej planach na dziś, głęboko wierzyłem że uda się jej, pomimo tego że ona sama nastawiona była raczej sceptycznie.
Myślałem o pracy, do której już od dawna nie chce mi się wstawać rano i o decyzji podjętej wieczorem i o tym że jednak nie zrobię tak jak planowałem.
Dziś jest dzień w którym ważąc 86 kilo i będąc w pełni władz umysłowych zrezygnowałem z pracy, Kiedy rozmawiałem z Sami-Wiecie-Kim i wysłuchiwałem kolejnych argumentów dlaczego to jestem najgorszym pracownikiem chciałem się mu roześmiać w twarz. Czułem że decyzja którą podjąłem a do której Katarynka mnie bardzo namawiała jest jedynym słusznym wyjściem i że szkoda życia żeby sobie to uzmysławiać bardziej.
Złożyłem wymówienie i zgodnie z umową jaka mnie obowiązuje czeka mnie jeszcze 2 tygodnie pracy.
Tymczasem chce mi się śpiewać!
I love the whole world!
And all its sights and sounds!
Wszyscy którzy się dowiedzieli gratulowali mi tak jakbym co najmniej został laureatem nagrody Nobla :) eh
Kataryneczka dzwoniła do mnie 3 razy i 3 razy mówiłem jej że dziś jest jej szczęśliwy dzień. Cieszę się że zgodziła się i zmieniła decyzje.
Koniec z pracowaniem dla DEBILI moi Państwo!
Pękam z radości.... idę po plasterek
Pees
już 3 tydzień czekam na zwrot reby...oby zdążyli przysłać mi ją póki pracuję pod adresem dostawy :P
piątek, 10 października 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz