Znalazłem ją po maturze w czasopiśmie "nowa fantastyka".
Wczoraj jakby mnie odnalazła, podczas sprzątania…
Antygrawitacja
Pewnego niedzielnego poranka postanowiłem skończyć ze sobą. Na moją decyzję złożyły sie trzy powody: byłem biedny, brzydki i garbaty.
Stanąłem na stołku i założyłem na szyję pętlę zawiązaną na kablu od żelazka.
Drugi koniec kabla przymocowałem wcześniej do haka w suficie.
Zacisnąłem oczy i odbiłem sie stopami. Stołek przewrócił się na podłogę. Nic sie nie stało.
Unosiłem sie w powietrzu, moje nogi bezwładnie zwisały nad podłogą.
Czyjeś ręce obejmowały mnie w pasie i nie pozwalały, aby sznur naprężył się.
Obejrzałem się. Zobaczyłem białego anioła o niebieskich oczach. Był bardzo podobny do mnie tylko nie miał garba.
Anioł dmuchną w sznur. Pętla sama się rozwiązała jak tresowany wąż.
Opadliśmy na podłogę.
- nie rób tego więcej. Nigdy nie trać nadziei - powiedział anioł. Miał piękny czysty głos, jak śpiew ptaka.
Staliśmy na przeciw siebie i patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
Nagle chwyciłem go za złote włosy, przewróciłem i zacisnąłem dłonie na gardle.
- wypuść mnie a spełnię twoje trzy życzenia - wycharczał anioł
autor: Grzegorz Janusz
Dedykuję wszystkim, którym ciągle wiatr w oczy.
środa, 12 sierpnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Jest aż tak źle?
M.
Prześlij komentarz